Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi adriano88 z miasteczka Polna / Grybów. Mam przejechane 12394.33 kilometrów w tym 116.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy adriano88.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

[ 50-100km ]

Dystans całkowity:4573.70 km (w terenie 14.00 km; 0.31%)
Czas w ruchu:170:56
Średnia prędkość:25.68 km/h
Maksymalna prędkość:78.82 km/h
Suma podjazdów:1020 m
Liczba aktywności:67
Średnio na aktywność:68.26 km i 2h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
81.92 km 0.00 km teren
03:37 h 22.65 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:5.0
Rower:Traktor

I jest pierwszy tysiąc

Sobota, 30 marca 2013 · dodano: 30.03.2013 | Komentarze 0

W tamtym roku pierwszy tysiąc wypadł w kwietniu, teraz nieco lepiej mimo przedłużającej się zimy.

Trochę pokręciłem po okolicy, wody na ulicach więcej niż ostatnio (śnieg szybko topnieje). Rower cały w błocie, ale akurat tego to mniej szkoda :)

Dzisiaj najdłuższy dystans na nieszosowym rowerze.

Miejscowości: Wilczyska, Lipnica Wielka, Korzenna, Łyczana, Kruźlowa, Grybów, Stróże...
Kategoria [ 50-100km ], Okolice


Dane wyjazdu:
56.95 km 9.00 km teren
02:37 h 21.76 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:2.0
Rower:Traktor

Wiosny w tym roku nie będzie

Czwartek, 28 marca 2013 · dodano: 28.03.2013 | Komentarze 0

W najbliższej okolicy masa lodu i błota pośniegowego, rower jedzie po tym jak chce, ukryte koleiny sprawiają że jadę bokiem.
Główne drogi już czyste, a do tego suche.

Przed zachodem słońca już się znacznie ochłodziło.

Sobota zapowiada się nawet ciekawie jeśli chodzi o pogodę, a potem dalej zima... - ale nie jest źle.
Źle to będzie wówczas kiedy na północnym horyzoncie zobaczymy przesuwający się w naszą stronę lodowiec :)

Tak więc zostało czekanie na lato :)
Oby tylko nie zimne i deszczowe. W tym roku trenażerowcy wygrywają.

Dane wyjazdu:
66.69 km 0.00 km teren
02:51 h 23.40 km/h:
Maks. pr.:48.31 km/h
Temperatura:4.0

Pożegnanie wiosny

Piątek, 8 marca 2013 · dodano: 08.03.2013 | Komentarze 0

Z Darkiem po okolicach - trzeba wykorzystać ostatnie chwile przed powrotem zimy.
Patrząc na pogodę to było to nieco opóźnione "pożegnanie wiosny", ale dobre i to.

Po około 40km Darek skręcił do domu, a ja jeszcze w mżawce zrobiłem pętlę przez Łużną. Po zachodzie słońca wyraźnie chłodniej.



Dane wyjazdu:
56.25 km 0.00 km teren
02:15 h 25.00 km/h:
Maks. pr.:49.22 km/h
Temperatura:4.0

Ropoczęcie marca

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 02.03.2013 | Komentarze 2

Od czasu do czasu słońce wychodziło zza chmur, ale przez wiatr odczuwalna temperatura była o wiele niższa. Dość mocno wiało, bujało na boki na zjazdach, w Wojnarowej jakiś gość wołał żebym zawrócił, bo będzie lżej jechać w drugą stronę :)
W Stróżnej droga o wiele lepsza niż mi się wydawało po zimowych jazdach - odkryłem przy okazji kolejną bazę rodzinki bobrów :)

Kategoria [ 50-100km ]


Dane wyjazdu:
66.13 km 0.00 km teren
03:01 h 21.92 km/h:
Maks. pr.:47.02 km/h
Temperatura:

Wiosenne spacery

Czwartek, 28 lutego 2013 · dodano: 28.02.2013 | Komentarze 4

Szalowa - Grybów. Później z Krysią do Wojnarowej i z powrotem do Grybowa. Później samotnie już na górki Ptaszkowej, przez Kruźlową do Wilczysk (tam po raz trzeci dzisiaj). Zjazdy wolno bo mokro na nich było.
Wieczorem już chłodno - 0°C.

Rosochatka po zachodzie słońca © Adriano88
Kategoria [ 50-100km ], Noc, Z kimś


Dane wyjazdu:
50.74 km 0.00 km teren
02:14 h 22.72 km/h:
Maks. pr.:44.25 km/h
Temperatura:3.0

Ciemno wszędzie

Sobota, 24 listopada 2012 · dodano: 24.11.2012 | Komentarze 0

Z Darkiem, Szalowa, Kruźlowa, Niecew.
Przyjemna jazda, musieliśmy wracać bo w stopy zimno zaczęło się robić.

Mgła © Adriano88
Kategoria [ 50-100km ], Noc, Z kimś


Dane wyjazdu:
58.05 km 0.00 km teren
02:13 h 26.19 km/h:
Maks. pr.:48.76 km/h
Temperatura:

Sobota nocą

Sobota, 17 listopada 2012 · dodano: 24.11.2012 | Komentarze 0

Kominiarka, światełka i jazda. Okolice Kruźlowej, Posadowej, Korzennej.
// wpis nie jest dzisiejszy, dodaje z tygodniowym opóźnieniem
Kategoria [ 50-100km ], Noc


Dane wyjazdu:
77.12 km 0.00 km teren
03:07 h 24.74 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:

Powiew lata

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 20.10.2012 | Komentarze 2

Pogoda idealna jak na tę porę roku, jutro i pojutrze czasu zbytnio na rower nie będzie więc obowiązkowo należało się gdzieś ruszyć aby wykorzystać resztki dobrej pogody:)

Zastanawiałem się czy jechać nad Klimkówkę, czy w stronę Krzyżówki - nie mogłem się zdecydować, wyszło coś po środku. Odkryłem nowe miejsca. Drogi nie były najlepsze, ale ciekawość zrobiła swoje - trochę kilometrów przejechane po rozkruszonych betonach z którego wystawały już pręty (okolice Izb). Jechałem powoli wybierając najmniej zniszczone fragmenty betonu, obserwowałem widoki i liczyłem na to, że trafię na granicę i na jakąś sensowną drogę - jednak droga poprowadziła mnie w las :)

A w lesie nadal betony, dubstep i sporo błotka po wycince drzew (czyli warunki typowo nieszosowe). Jednak jakoś powoli udało się zjechać i dotrzeć do płaskich powierzchni.

Ciekawość zaspokojona - już więcej nie wybiorę się szosą na te betony :)

Powrót przez Krzyżówkę, na serpentynach nieco chłodno, ubrany byłem "na krótko" więc "cel: dom" - no cóż, godzina 17:00, słońca coraz mniej.

#lat=49.404074788188

jesiennie © Adriano88


Ale wypas :) © Adriano88


Nawierzchnia nie najlepsza, ale pnę się w górę - widoki coraz lepsze © Adriano88


Słowackie górki na horyzontem © Adriano88


Za Krzyżówką w stronę domu © Adriano88


Horyzont na wschodzie © Adriano88
Kategoria [ 50-100km ]


Dane wyjazdu:
61.87 km 0.00 km teren
02:12 h 28.12 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:7.0

Gromnik na chłodno

Środa, 10 października 2012 · dodano: 10.10.2012 | Komentarze 0

Chłodno, 7°C. Nie było jednak zimno, wystarczyło się tylko odpowiednio ubrać :)
Od lipca takiego dystansu nie zrobiłem, mało tego rowerowania ostatnio było, jednak z formą nie jest tak źle jak myślałem.
Kategoria Okolice, [ 50-100km ]


Dane wyjazdu:
77.70 km 0.00 km teren
02:46 h 28.08 km/h:
Maks. pr.:78.82 km/h
Temperatura:29.0

Karpacki Maraton Rowerowy - kryzysowo i usterkowo

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 3

Jestem ze startu zadowolony - nie spodziewałem się tak wysokiej pozycji (jak na mnie), chociaż z drugiej strony nie jestem zadowolony, bo pół trasy przejechałem z bólem brzucha, a drugie pół bez blatu (poszła linka).

Lubię się rozpisywać, więc tekstu dużo :)

Start nieco po 10:00, charakterystyczny szum opon. Na początku jechało mi się idealnie, na pierwszym podjeździe łatwo mijam kolejne grupki. Zostawiłem Darka nieco w tyle, a po jakimś czasie zaczął boleć mnie brzuch - już wczoraj, a też dzisiaj rano coś z tym brzuchem było nie tak (jadłem rodzynki z Biedronki, po nich się zaczęło) - zrównałem tempo z innymi, dogonił mnie Darek i jakiś czas jechaliśmy razem.

Brzuch bolał przez całą trasę, raz mocniej, raz słabiej. Na podjeździe na Klimkówkę znów mocniej zabolało, odpadłem od grupki, Darek uciekł.
Zjazd z Klimkówki bez hamowania szybko (max) bo poczułem się lepiej, zgubiłem z koła pasażerów. Na kolejnym podjeździe prawie dogoniłem Darka i jego grupkę, kryzys i znów w tył. Jadę przez lasek, nieco bardziej stromy podjazd, zrobiło mi się słabo, wypadłem z drogi, musiałem chwilę przystanąć na poboczu - ktoś mnie tam dopingował do dalszej jazdy. Po kilku sekundach brzuch nieco odpuścił.

Gdy wyjechałem za Jańczową poczułem się normalnie, ruszyłem dość szybko po grzbiecie górek, minąłem kilka osób. Dawałem koła samotnikom. Wiedziałem że Darek jest blisko, chciałem z nim współpracować na prostych.

Gdzieś na tym etapie zauważyłem, że pancerz od przedniej przerzutki został całkowicie rozerwany, a sama linka ledwo się trzyma (kłując mnie w nogę) - więc tutaj na największym blacie cały czas, aby go nie stracić na odcinki prostych.

Doganiam grupkę osób, pytam jak daleko jest kolejna grupka (w sensie Darka), odpowiedzi nie dostałem, bo "przecież jest dopiero 25 kilometr" (czy jakoś tak, z wyraźnym zdziwieniem). Byli za wolni dla mnie, więc pomknąłem dalej szybkimi zjazdami.
Przed Lipnicą Wielką pytam kogoś przy ulicy "gdzie są następni" - usłyszałem tylko "daleeeekooooo..." :)

No to myślę sobie, Darka raczej nie dogonię (a był jednak blisko). Brzuch dał o sobie znać, odpuściłem gonienie, bo nie chciałem prostych robić sam i się męczyć. Zwolniłem, na spokojnie dałem się dogonić tym których wcześniej zostawiłem. Na zmianach do Trzycierzy - jeden z nich musiał mi wytknąć że mój styl jazdy jest dziwny, że najpierw się zrywam, potem jadę wolno, itd. Przez brzuch trochę odpłynąłem, to się z nimi trzymałem - jak im moje "nie PRO" towarzystwo nie pasowało, to mogli powiedzieć abym zmian nie dawał, bo jak "nogi nieogolone to i tak zaraz odpadnie więc to nie konkurencja" :)

Darka spotkałem na szczycie Mogilna. Z blatu musiałem na podjazdach zrzucić, a potem jak przypuszczałem został mi tylko młynek do uzyskania sensownej prędkości (straciłem przerzutkę).
Darka zostawiłem gdzieś na Mogilnie, zjazd średnio szybki bo nie było się już jak rozpędzić (może coś koło 60km/h), trzymałem się kilku osób. Na końcu zjazdu skręt w prawo, 3 osoby przede mną jadą prosto, my skręcamy i wołamy "ucieczkę" - nie było tam widać strzałek. Darek później mówił, że ktoś w tamtym miejscu wylądował w trawie (niegroźnie), bo nie zdążył wyhamować po informacji od innych.

Do Wilczysk na prostych jadę nieco na blacie, chwyciłem linkę i trzymałem ją - wygodne to nie było, ale blat był.

Podjazdy za Wilczyskami, grupka mi ucieka bo nie mam blatu i zostałem na szybszych fragmentach, więc dalej samotnie.

Podjazd w Siołkowej: brzuch znów mocniej dał o sobie znać, nie było wyjścia, zszedłem z roweru i prowadzę (przynajmniej nie byłem sam). Speed ma poziomie 6km/h...
Wyprostowałem się, więc brzuch nieco odpuścił.
Myślałem, że na szczycie będzie kolejny bufet: ciepły izotonik w bidonie nie smakował.

Próbowałem wcisnąć w siebie banana - udało się zjeść tylko połowę. Normalnie to mógłbym jeść i jeść.

Jadę z kilkoma osobami, pytają mnie czy już będą proste - odpowiedź "jeszcze jeden taki podjazd" nie napawa ich optymizmem. Informuję o dziurach w drodze na zjeździe i o tym, że lepiej trzymać się środkiem. Rozpędzam się nieco, bez blatu szału nie ma. Patrzę, a tam nowy asfalt - pewnie pomyśleli, że ich dziurami straszyłem dlatego ze im uciec chciałem... :)
Pozytywnie mnie zaskoczyli, załatwili nowy asfalt na maraton, 3 dni temu go jeszcze nie było.

Podjazd w Starej Wsi: zacząłem przez brzuch znów odpływać, zakręciło się w głowie, musiałem się na chwilę zatrzymać. Ludzie na poboczu nie wiedzą co się dzieje, będzie mdlał, czy nie będzie... :)
Ruszam, myślałem że zaraz zwymiotuję. Nieco poprowadziłem rower, najbardziej stromą część jednak przejechałem. Wyprzedziłem kilku umierających. Na Ptaszkowej o mało nie wpada mnie samochód na głównej trasie - pomimo tego, że strażacy kontrolowali ruch, to jeden "spieszący się" zmusił strażaka do ucieczki z drogi, a mnie do wyhamowania.

Za Ptaszkową kolejny bufet (długo oczekiwany). Łapię butelkę wody, wreszcie coś chłodnego. Jadę sam, więc tym razem się nie dzielę wodą z nikim, tylko robię sobie mały prysznic. Ból brzucha ustąpił, "obudziłem się", więc jazda do mety.
Darek ciągle gdzieś blisko mnie był (z tego co mówił widział mnie), a po bufecie uciekłem o 3 minuty.

Ogólnie wynik to 9 miejsce w kategorii A (na 19 osób), i 32 w open (100 osób).
20 minut i 50 sekund straty do pierwszej osoby.

Do mety dojechałem, nie byłem ostatni, więc cel zrealizowany.